Wypoczęci i wyspani ;)… Obudzeni słoneczną ulewą, podążyliśmy do pobliskich Osuch, by złożyć wieniec i oddać się krótkiej zadumie. Atmosfera, w sumie, sprzyjała nam w pełni: każdy doświadczał bowiem, wyraźnego odczuwania swego bytu. Dla jasności, nie chodziło o upalną, ani (zwłaszcza) upojną noc, ale trudy dnia poprzedniego. Oczywiście.
Kiedy moi „brothers in arms” jeszcze oddawali się refleksjom, ja, przez chwilę krótką, przysłuchiwałem się wspomnieniom weterana rzeczonej bitwy. Towarzyszył mi w tym – a jakże – niezłomny tropiciel historii, Wojtek, który odkrył, iż orator, najprawdopodobniej znał i wałczył obok dziadka Wojtka dziewczyny – Kasi. Ale co tam, przecież świat jest taki mały…
Wróciwszy do hoteluuu, Drzewko policzyło uzbierane dzień wcześniej pieniążki (to już standard na jego eventach), których uskrobano 675 złociszy, a pójdą one na cel szczytny, Dom Dziecka w Łabuniach.
Potem jeszcze kąpiel 4 kółek, krótkie rzężenie gitarowo-wokalne w młua wykonaniu (bo nie wszystko w życiu musi być miłe i przyjemne), and go (ale jeszcze nie home)..!
Część 1 – Suchą stopą.
Część 2 – JEST BŁOTKO!
Część 3 – Dzień drugi – Osuchy.
Część 4 – Powrót. Strzelamy, ale nie zabijamy!