Ślubniaki, których zapamiętałem tylko w jeden sposób: gorąca herbata, i gorący obiadek w Sielsko Anielsko na lubelskim Starym Mieście. Plener w Ogrodzie Botanicznym tak nam dał „popalić”, że albo szukać grubej pierzyny, albo gorącej dziewczyny. A ślub i wesele… Aha, już wiem: pożenili się w Urzędowie, a wybawili gdzieś pod Lublinem. O, hotel „Trzy Róże”, i kapela, która wszystko zagrała na żywo. Na potwierdzenie – fotoreportaż.