Ech, mój Lwów… Więc znowu tu jestem. Ale moje „znowu”, ma bardzo nikczemne znaczenie, ponieważ jest dopiero pierwsze, a powinno być już setne. To miasto chyba nigdy nie przestanie mnie czarować. Dotyczy i murów, i bruków, i ludzi… 🙂
Większość kadrów, powstała „strzałem z biodra”. To mój ulubiony rodzaj fotografii ulicznej. Ma też w sobie, coś ze spojrzenia dziecka. Ze względu na perspektywę, ale też spojrzenia przechodniów, którzy rzadko patrzą w dół, nie spodziewając się, iż tam znajduje się baczny obserwator, niezwykle ciekawy świata…
/podziękowania dla Wojtka Łosiewicza z biura podróży „Roztoka„/