Jeszcze tak nie miałem. Kilka fatalnych zbiegów okoliczności i początek roboty miałem, słysząc tykanie zegarka z tyłu głowy. Na szczęście – tylko początek. Potem, było, a raczej byłoby już spoko, gdyby nie inwazja szerszeni, na kącik z moimi fotograficznymi gratami na weselnej sali. Ale cóż – uroki wsi.
A przyznać trzeba, że Dworek w Ujazdowie, swoimi wnętrzami i otoczeniem, potrafi zauroczyć.
A potem, Ewelina z Maćkiem, zabrali mnie na wycieczkę, a właściwie dwie wycieczki: po Zamościu, i po Roztoczu.
Fotograficzne skutki tego wszystkiego – poniżej…