Plener ślubny we Lwowie..? No nareszcie! Od tak dawna o tym marzyłem. Byłem tu wcześniej kilka razy, szukałem miejscówek, „zaklepywałem” je sobie, pieściłem w myślach… A chętnych nie było i nie było. Ania z Przemkiem, mimo obietnic, też prawie by mi się wymknęli. Wszystko przez Przemka, bo mu się nie chciało. Nie wnikam jakich argumentów użyła Ania, nawet boję się pomyśleć, ale ważne, że postawiła Przema pod ścianą. No to Lwowie – obczajaj: przybywa dzielna ekipa nowożeńców i zabiera ze […]
Ślubniaki, których zapamiętałem tylko w jeden sposób: gorąca herbata, i gorący obiadek w Sielsko Anielsko na lubelskim Starym Mieście. Plener w Ogrodzie Botanicznym tak nam dał „popalić”, że albo szukać grubej pierzyny, albo gorącej dziewczyny. A ślub i wesele… Aha, już wiem: pożenili się w Urzędowie, a wybawili gdzieś pod Lublinem. O, hotel „Trzy Róże”, i kapela, która wszystko zagrała na żywo. Na potwierdzenie – fotoreportaż.
Jeszcze tak nie miałem. Kilka fatalnych zbiegów okoliczności i początek roboty miałem, słysząc tykanie zegarka z tyłu głowy. Na szczęście – tylko początek. Potem, było, a raczej byłoby już spoko, gdyby nie inwazja szerszeni, na kącik z moimi fotograficznymi gratami na weselnej sali. Ale cóż – uroki wsi. A przyznać trzeba, że Dworek w Ujazdowie, swoimi wnętrzami i otoczeniem, potrafi zauroczyć. A potem, Ewelina z Maćkiem, zabrali mnie na wycieczkę, a właściwie dwie wycieczki: po Zamościu, i po Roztoczu. Fotograficzne […]
Jak ja nie cierpię upałów..! Jak ja nie zazdroszczę facetom tych gajerów..! Nuwiuśki kuszuli, a trzeba było wykręcać, albo zmieniać. Taki gorąc. No, ale… Jak wesele, to wesele!!! Z Patrycją i Kamilem, to my się już dobrze znamy, bośmy się razem włóczyli, gdzieś w okolicach Huszczki i Pańskiej Doliny, przy okazji narzeczeńskiej sesyjki. Troszkę bieganiny było, bo to najpierwej Zamość, potem Tomaszów, i na koniec, lądowanie biesiadne w Artisie, więc ponownie Zamość. Ale co mi tam – miałem swego kierowcę w […]
Kiedy zobaczyłem Ilonę i Bartka (i ich rodzinkę) przed schodami Zamojskiego Ratusza, od razu wiedziałem, że to niecodzienna para. A kiedy mi opowiedzieli w jaki sposób zapraszali, na swój ślub, krewnych i znajomych, utwierdzili mnie w moim przekonaniu. Niesamowita zabawa to jedno, ale przede wszystkim, potężny zastrzyk wiary, że prawdziwe szczęście potrafi trwać… Ilonie, Bartkowi, i ich „trójce” – wielkie DZIĘKUJĘ! 🙂 Fajnie było, i tylko szkoda, że tak krótko…
Plenerek z Agnieszką, którą trudno uprosić, żeby się nie śmiała, Maćkiem, i Tomkiem w roli chmurki. Szalone, niedzielne popołudnie, wychachane do łez, wytrzęsione i wyskakane… Ale radocha.